piątek, 23 stycznia 2015

Prawdopodobnie kolejny bezsensowny post - czyli informacyjny miszmasz~

1 komentarz:
Witam~!
Jeny, jak dawno mnie tutaj nie było... Aż mi trochę głupio, pisać tu coś po tak długim czasie. Chciałabym przeprosić, czy coś. Tak jak już wspominałam, trochę mi wstyd ;-;

Wiem, że to zbędne, ale mam potrzebę usprawiedliwienia się. Nie dałam rady wstawić notki w tym tygodniu, z dwóch powodów. Po pierwsze - nie mogłam jakoś zdecydować się, o czym pisać. Zaczęłam pisać kolejnego posta z cosplay'owej serii, ale jakoś straciłam chęć. Później jakoś takoś wyszło, że zabrałam się za koleje odsłony mojej play- i chciej- listy. Na tym obszarze również poległam w połowie,więc finalnie żadna z list się nie pojawiła. Miałam napisać posta także o ulubionych słodyczach, ale wyszło jak wyszło. Chciałam też napisać posta o moim ideale chłopaka, po czym stwierdziłam, że jakoś w sumie to mi się nie chce XD Przez pewien czas miałam rozkimnę, czy nie wrzucić czegoś o rzeczach, które mnie denerwują, ale ostatecznie postanowiłam, że taka notka pojawi się kiedy indziej.
I tak wyszło, że teraz piszę notkę o niczym. Ach, jak ja to kocham - tyle pomysłów, a chęci leżą i zdychają na podłodze.
Po drugie - ponieważ ferie zbliżają się do mojego województwa ogromnymi krokami, a co za tym idzie nawał sprawdzianów i kartkówek jest olbrzymi.
Nie no, żartuję - i tak się nie uczę XD
Jak więc marnuję swój czas, zamiast pisać kolejne notki?
Różnie to bywa.

  • Czasem zacznę coś sobie szyć - w poniedziałek zaczęłam szyć rękaw do Jinx, a w czwartek zabrałam się za spódniczkę; 
  • Czasem czytam książki. Dodatkowo dołączyłam do akcji "Przeczytam 52 książki w 2015", co jeszcze bardziej motywuje mnie do czytania. Aktualnie pochłaniam "Kłamstwa Locke'a Lamory" i jak na razie jestem zachwycona! Pierwszy raz spotykam się z książką tego typu. Jak skończę, spodziewajcie się recenzji;
  • Czasem spotkam się z kimś tu i tam, albo ktoś się do mnie przytoczy - częściej to jednak to ja jestem odwiedzana, nie odwrotnie, ponieważ jestem typem, który mógłby siedzieć w domu 25 godzin na dobę, 8 dni w tygodniu c:  
  • A często, a raczej najczęściej marnuję swój czas na Twisted Treeline i Crystal Scar. No cóż, niektórzy tak mają c:

Nie wiem jakim cudem, ale przy takim trybie życia (gdzie cały czas poświęcony nauce, to tylko 30 minut dziennie na zadania) udało mi się ukończyć semestr ze średnią 5,19. Mam nadzieję, że uda mi się tak wyjść na koniec roku, bo wtedy rodzice wyremontują mi pokój~! C:

***
Postanowiłam znowu zmienić coś na blogu. Jakoś takoś, ciągle mam wrażenie, że jest prawie pusty i że czegoś mi tutaj brakuje. Postanowiłam, że dodam okienko z "osobliwym faktem o mnie", gdzie co tydzień w weekend będę wstawiać jakieś zdanie czy dwa o mnie. Tak, żebyście mnie lepiej poznali, czy coś. 
Jeny, współczuję wam XD

Stwierdziłam także, że skoro ktoś już tutaj się pojawi, to dlaczego nie miałby wynieść stąd czegoś pożytecznego? W moich postach na próżno szukać sensu czy mądrości, dlatego w okienku "Idź się pochwal mamie" również co tydzień znajdziecie nową porcję wiedzy. Bezużytecznej pewnie co prawda, ale lepsza taka niż żadna. 
Pojawiła się także w końcu favicona i nowy kursor, który mnie po prostu urzekł~ c:
***

Znalazłam dzisiaj w odmętach internetów bardzo ciekawe ogłoszenie, mianowicie:

Nie ukrywam, że bardzo poważnie zastanawiam się nad wolontariatem. Spełniam wszystkie wymogi, do Katowic nie mam daleko, a w dodatku mama bez problemu zgodziła się, żebym opuściła szkołę na czas trwania imprezy. Z jednej strony to może być bardzo ciekawe doświadczenie, z drugiej zaś - nie chciałabym iść sama. Mimo wszelkich chęci, ciągle jestem troszkę aspołeczna. 
Ktoś się wybiera?
***

Ostatnimi czasy nie mogę odpędzić się od dwóch zespołów - słucham ich niemal nałogowo. Nie mam pojęcia, jak nazywa się ten styl muzyki, ale strasznie mi się podoba. Mówię tutaj o Arctic Monkeys i The Neighbourhood. Cudowne głosy wokalistów i świetnie zagrana muzyka - to wszystko składa się na wspaniałą całość, jaką są klipy tych zespołów. Mają po prostu ten swój "urok", dzięki któremu kiedy zamknie się oczy, natychmiast pojawia się nam chłopak w skórzanej kurtce siedzący na motorze z cygarem w ustach.
No, albo może tylko ja go widzę XD
Tak czy siak - poniżej uzupełnienie mojej plejlisty, czyli kilka moich ulubionych piosenek.




Coraz częściej słyszę od znajomych, że czytają mojego bloga. To cudowne uczucie, wiedząc, że ktoś naprawdę czyta moje wypocinki. Dziękuję wam za to~!
Szczególnie chciałabym podziękować Przyszłemu Dyktatorowi tego krajuświata,  wszechświata, a zarazem mojemu rycerzowi (XDD). Dziękuję, że masz moją stronkę w ulubionych i najczęściej odwiedzanych zakładkach~!
Dziękuję także wszystkim za czas, jaki zdecydowaliście zmarnować na moim blogu - mam nadzieję, że nie żałujecie c:


Wow, przez chwilę poczułam się jak autorzy książek, którzy piszą na końcu podziękowania. Fajne przeżycie c:

Korzystając z chwili uwagi - czy mogłabym poprosić o komentarze? Licznik wyświetleń to oszukańcze stworzenie, nie ufam mu. Chciałabym mieć jakiś namacalny dowód, że ktoś tutaj naprawdę zagląda c: To nie takie trudne - wystarczy kliknąć napis nad tytułem notki "Brak komentarzy", ewentualnie "1 komentarz"   c: 

czwartek, 15 stycznia 2015

Dlaczego nigdy nie powinno mi się nudzić - czyli porażająco-dziwny efekt mojego nicnierobienia - króciutkie opowiadanie~

1 komentarz:
Witam~!
Jakoś tak mnie ostatnio Wen zaatakował i nie mogłam nic nie napisać.
Opowiadanie z podobną koncepcją napisałam już w zeszłym roku, na Złote Pióra Prezydenta. Niestety było ograniczenie do 2 stron A4, więc wyszło strasznie okrojone i takie, no. A tutaj, na blogu, na szczęście nic mnie nie ogranicza~! (Teraz jest dobry moment, żeby zdezerterować z tego bloga, serio XD Skoro nic mnie nie powstrzymuje, przed częściowym ujawnieniem tego, co siedzi w mojej głowie... Ktoś, kto szybko łączy fakty i ma choć trochę instynktu samozachowawczego, prawdopodobnie opuścił już waniliową-kokardę c:

Pozostałą resztkę szaleńców, którzy mimo wszystko zostali, zapraszam do przeczytania wypocin wyciśniętych z ciemnych tęczowych zaułków płata czołowego mojego mózgu~

O opowiadaniu~

Ogólnie nie jestem za dobra w pisaniu opowiadań z wątkiem miłosnym czegokolwiek, więc wybaczcie. Historia jest naprawdę strasznie przewidywalna i zawiera dużo klasycznych elementów (w sensie takich, za jakie na przykład możemy uznać obecność osoby poślizgającej się na skórce od banana w kiepskiej komedii).
W zamierzeniu miało to być coś na kształt, no nie wiem, romantycznej cukierni, z której słodkość i uroczość wylewa się hektolitrami. Co oczywiście nie wyszło, ponieważ niestety, w trakcie pisania, postanowiłam wpaść na jakże iście genialny pomysł i wstawić do opowiadania moje autentyczne rozmowy, no bo kto biednemu zabroni? Tak więc, rozmowy między Psyche, a Shade są jak najbardziej prawdziwe. Dla niedowiarków wstawię na samym końcu kilka screenów, które były właściwie największą motywacją do skończenia tego opowiadania.
Niestety, ja ciągle nie dowiedziałam się, z kim rozmawiałam.
Czego bardzo żałuję, ale porzuciłam już wszelką nadzieję, że znajdę tę osobę.
Chyba piszę ten post licząc, że znajdę tego cudownego człowieka.

No cóż. Znowu się użalam, zamiast mówić o opowiadaniu. Może już nie przedłużam - zapraszam do przeczytania~!
PS. Opowiadanie w moim mniemaniu jest na tyle złe, że nie jest godne posiadania jakiegoś ambitnego tytułu, dlatego nazywa się po prostu "***" <twórczość_lvl_max>

WARNING!
Proszę nie pozywać mnie do sądu, za uszkodzenie psychiki, życia, czy flamastrów.
Czytasz na własną odpowiedzialność, czy coś XD




***


 „Dlaczego ludzie kłamią?” – Przeczytałam wiadomość, która wyświetliła się na ekranie mojego komputera. Otworzyłam obszar do odpisywania. Miałam wrażenie, że białe puste pole się ze mnie naigrywa. A ja? Zupełnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Powoli postukiwałam palcami w blat biurka, zbierając myśli.

Od niecałych piętnastu minut byłam członkiem chatu, na którym – zupełnie anonimowo – można rozmawiać z innymi  ludźmi. Jedyne informacje jakie podaje się przy rejestracji, to płeć i wiek. Ostatnimi czasy w mojej szkole ten chat był tematem numer jeden. Wszyscy przez większość przerw rozmawiali o nowo poznanych osobach i przechwalali się ilością godzin spędzonych na tym portalu. Przez dłuższy czas opierałam się modzie, mówiąc, że to głupoty i że nigdy nie wiadomo, kto może być po drugiej stronie. Dziewczyny wyśmiewały mnie tylko mówiąc, że to z reguły tylko jedna, niezobowiązująca rozmowa, a poza tym one same niejednokrotnie podawały się za chłopaków.
Pewnie dalej byłabym niewtajemniczona, gdyby nie to, że dzisiaj – pewnego nudnego niedzielnego popołudnia - koniec końców, poddałam się i również dołączyłam do grona użytkowników czatu.

 „Bo nie chcą mówić prawdy.” – Odpisałam po chwili jakże inteligentnie, oczywistą oczywistość. Przeciągnęłam się i upiłam łyk gorzkiej herbaty, która zdążyła już nieco ostygnąć. Skrzywiłam się mimowolnie, czując na języku nieprzyjemną wręcz gorycz.
 „Czemu więc tego nie robią, skoro sami chcą ją słyszeć?” – Odpowiedź nadeszła stosunkowo bardzo szybko.
 „Są ludzie i podludzie.” – Właściwie nie wiem, dlaczego tak napisałam. Po prostu nie chciałam być gorsza, dlatego odpowiedziałam szybko, pierwszą odpowiedź, jaka wpadła mi do głowy. Chciałam też nieco zażartować, bo ta rozmowa stawała się coraz poważniejsza. Nie jestem ekspertem, ale z pewnością stwierdzam, że niezobowiązująca rozmowa z pewnością tak NIE wygląda. Nie jestem też typem człowieka, który z łatwością porusza się po "grząskich" tematach - one mnie po prostu peszą.
 „A ty? Do której z tych grup się zaliczasz?” – Mój tajemniczy rozmówca, albo błyskawicznie pisał na klawiaturze, albo był robotem. Sądząc po stylu i tematyce wiadomości, skłaniałam się ku drugiej z opcji. Naprawdę, pierwszy raz spotykam kogoś, kto tak szybko pisze.
No, i nie ma poczucia humoru.
 „ Do ludzi.” – Bez zastanowienia wysłałam wiadomość.
    - Bianka, skarbie, pozwól na chwileczkę! - Usłyszałam głos mamy, która wołała mnie z kuchni. Szybko, choć niechętnie odeszłam się od komputera.

Miałam obrać tylko kilka jarzyn, co zajęło mi znacznie mniej czasu, niż normalnie. Mama popatrzyła na mnie zaskoczona, ale uśmiechnęła się tylko pod nosem i wróciła do ugniatania ciasta.
To pewnie trochę tak wyglądało, jakby mi się bardzo spieszyło. To dziwne, bo prawdopodobnie, a raczej - na pewno - mój tajemniczy rozmówca już się rozłączył. Nie wiem dlaczego, ale na myśl o tym, że nie dowiem się do czego dążyła osoba pod nickiem "Psyche", poczułam delikatne ukłucie żalu. A może mi się wydawało?
Tak czy inaczej, szybko umyłam ręce i prawie w biegu wpadłam do pokoju. Szybko spojrzałam na monitor.
Psyche zadał jedno pytanie.
 „Skąd ta pewność?

I czekał.

Cisza.

Zaczęłam coś pisać, ale stwierdziwszy, że to kompletnie mija się z pytaniem, wykasowałam wszystko.
„Skoro nie jesteś pewna, to stwierdzenie, że jesteś człowiekiem, to równie dobrze mogłoby być kłamstwem, prawda?” - dodał po chwili, widząc, że jednak nie mam zamiaru mu odpowiadać. Czyżbym go rozczarowała?
 „Ty… Dlaczego zadajesz mi takie pytania?” – zapytałam po prostu.
Z tego co opowiadały mi moje koleżanki, one trafiały albo na muzyków, albo na sportowców, z którymi rozmowa była niezbyt inteligentna przez co szła gładko. Nie trzeba było aż tak analizować  i uważać na to, co się powie. Ja natomiast, ze swoim ogromnym życiowym szczęściem, musiałam trafić na jakiegoś dziwaka i to już przy pierwszej rozmowie!
 „Ciekawią mnie ludzie” – No, tak jak myślałam – dziwak. Mimo to czytałam dalej. – „Zobacz, na przykład ty – twierdzisz, że ludzie którzy kłamią, to podludzia. Potem twierdzisz, że zaliczasz się do „ludzi”. Piszesz mi to, mimo że nie potrafisz tego uzasadnić, przez co to równie dobrze mogłoby być kłamstwo. Czyli nie rozumiem… Dlaczego przeczysz sama sobie?” – Ten chłopak zaczynał być irytujący.
Ale też naprawdę interesujący, ze swoim sposobem rozumowania.

Postanowiłam nie rozłączać się i odpowiadać na jego wiadomości z większą rozwagą. Później wszystko, co pisałam było wielokrotnie przemyślane i zanalizowane przeze mnie. Nie do końca wiem dlaczego, ale później, po kilku godzinach rozmowy, gdy spytał o mój numer telefonu, bez zastanowienia podałam mu go. Błyskawicznie odpisał króciutkie podziękowanie za numer i za rozmowę. Po sekundzie nadesłał na chacie pożegnanie - i nie czekając na odpowiedź - rozłączył się. Poczułam się olana. Irracjonalnie zdenerwowałam się na tajemniczego chłopaka.
Wyłączyłam komputer, dopiłam gorzką herbatę i zagarnąwszy kilka niezbędnych rzeczy, skierowałam się do łazienki. Kiedy zobaczyłam w lustrze swoją twarz, zorientowałam się, że mimowolnie się uśmiecham. Speszyło mnie to nieco i spłonęłam rumieńcem, zła na siebie, że z niewiadomych przyczyn, nie mogę tego powstrzymać. Usilnie próbowałam zachować kamienny wyraz twarzy.
Porządnie szorując swoje jasne włosy, znowu analizowałam całą dzisiejszą rozmowę. Uświadomiłam sobie, że nie mam jego numeru. Zasmuciłam się może nieco bardziej niż powinnam, za co skarciłam się w myślach.
Cóż, chyba rzeczywiście za łatwo się do wszystkich przywiązuje. A, no i pewnie jestem też naiwna.
To randomowy świr z chatu. Jutro spotkasz jakiegoś głupiego sportowca. Wróć, nie głupiego, przystojnego.; pomyślałam, susząc swoje niedługie włosy.
To przypadkowy koleś z internetu - powtarzałam po cichutku to zdanie, jak swoją nową mantrę.

Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Wszyscy w domu już spali - było sporo po drugiej - więc musiałam szczególnie uważać, by nie dobić do czegoś i nie narobić hałasu. Sięgnęłam ręką na szafkę przez chwilę szukając telefonu, by ustawić alarm na jutro do szkoły. Odblokowałam ekran i poczułam wypełniającą mnie radość.

"Przepraszam, że tak szybko poszedłem. Wybacz, musiałem, to nie zależało ode mnie. Dobranoc śpij dobrze.
Ps. Pamiętaj, jedynymi potworami, których powinnaś się bać, są ludzie.
Psyche"

Nagle zrobiło mi się strasznie głupio, że wyznałam nowo poznanemu chłopakowi, że boję się ciemności i potworów, które w niej żyją. Poczułam, jak do moje policzki robią się coraz cieplejsze.
Wzięłam głęboki oddech i  z uśmiechem odpisałam na wiadomość. Tej nocy zasnęłam z uśmiechem na ustach, tuląc do siebie telefon.

Być może jestem głupia i zbyt ufna, ale w ciągu jednego dnia chyba przywiązałam się TROSZKĘ do tego chłopaka. Nie miałam teraz głowy, na zamartwianie się nad swoją głupotą, wypełniające mnie emocje były trudne do jednoznacznego zdefiniowania, ale na pewno były przyjemne.


Od tego czasu pisaliśmy do siebie wiele smsów.

***

Nie rozumiałam też dlaczego, ale chyba zaczynałam go lubić.
W sensie jakoś bardziej. To był jakiś absurd! Jak mogłam polubić kogoś, kto mi się nawet nie przedstawił?!
Właściwie, to wiedziałam tylko, że jest w moim wieku, mieszka w moim mieście i jego internetowy pseudonim brzmi – Psyche. Uważam, że ta ksywka bardzo do niego pasuje. Oczywiście poznałam już trochę jego światopogląd i przekonania, ale ciągle nie wiedziałam o nim tylu podstawowych rzeczy! To trochę jakbym zakochała się polubiła ducha! Często łapałam się na tym, że przyglądam się ludziom, próbując zgadnąć, który z nich jest moim anonimowym powiernikiem. Co ciekawe, żadna z dotychczas spotkanych przeze mnie osób nie pasowała do mojego wyobrażenia Psyche.

 „Lubisz żółty?” – zapytał pewnego dnia.

Nasza pierwsza rozmowa na anonimowym chacie odbyła się zaledwie pół roku temu, a ja – mimo iż nigdy go nie widziałam – miałam wrażenie, że znamy się całe życie. Zawsze, gdy byłam smutna, on – tak jak nikt - potrafił mnie rozweselić. Co ciekawe potrafił to wyczuć, zanim zdążyłam się na cokolwiek pożalić. Czasem rozumiał mnie nawet bez słów, zupełnie, jakby potrafił czytać w myślach. To było czasem przerażające, ale nie przejmowałam się tym.
 "Ten kolor jest mi obojętny” – odpisałam zgodnie z prawdą. W jego przypadku, prawda była najlepsza, bo nigdy i tak nie wiedziałam do czego dąży. – „Dlaczego pytasz?” - zapytałam po prostu. Psyche był na tyle specyficzną osobą, że moje gdybanie i tak nie miałoby najmniejszego sensu. Gdybym rozważała dwie opcje, okazałoby się, że on kieruje się tą trzecią, w której zwykli ludzie nie dostrzegają logiki. A raczej to, czym kierował się chłopak było na tyle inteligentne, że ludzie po prostu tego nie rozumieli. W tym oczywiście ja.
 „Bo gdybym miał cię namalować, użyłbym żółtego.” – odpisał Psyche, tak jakby to było przecież zupełną oczywistością. Jak zwykle.
 „Dlaczego akurat ten?” – Mimo tego, że powinnam się już przyzwyczaić do nieprzewidywalności tego chłopaka, to w tamtym momencie autentycznie się zdziwiłam. Czyżby wiedział, że jestem blondynką? A może kryło się za tym coś więcej?
Sms z odpowiedzią dotarł dopiero po kilku minutach. Psyche czasami znikał, tłumacząc, że to nie jest zależne od niego. Czasem zastanawiałam się też, co on robi w takich momentach, ale im intensywniej myślałam tym dziwniejsze były moje pomysły.
 „Kojarzy mi się z dobrymi wspomnieniami, miejscami, ludźmi. Z ciepłem, z radością. A ty?

Tak właściwie, to w ogóle nie do końca wiedziałam, co o nim myśleć. Był tajemniczy, zamknięty w sobie, momentami pesymistyczny, ale czasami w przeciągu pięciu minut potrafił też cieszyć się jak dziecko z zupełnie – dla innych – nieistotnych rzeczy ("Właśnie szedłem chodnikiem i nie uwierzysz co się stało! Bazie puszczają pierwsze pąki! Niesamowite!"). Czasem bywał po prostu dziwny. To wszystko składało się na wspaniałego człowieka, jakim był. Ufałam mu, bardziej niż komukolwiek i lubiłam go, a chyba nawet coś więcej.

Przez niego się zmieniłam. Wszyscy to zauważyli.
Wydaje mi się, że dzięki niemu nauczyłam się patrzeć na świat z, innej niż dotychczas, perspektywy. Dzięki niemu, czasem gdy idę przystaję na chwilę, patrzę w niebo i uśmiecham się szeroko. Nauczyłam się cieszyć z tego co mam. Przestałam narzekać na swoje życie. Teraz, sądzę, że przed poznaniem Psyche, moje życie było strasznie monotonne i szare. Bez wyrazu. Bo jak mogło mieć jakiekolwiek kolory, jeśli nie potrafiłam dostrzec piękna otaczającej mnie przyrody, czy cieszyć z najmniejszej drobnostki? Niektórzy sądzą, że dojrzałam emocjonalnie. Być może, to prawda, nie mnie to oceniać.

Co ciekawe Psyche dotychczas nie zaproponował spotkania. Zawsze, gdy rzucałam jakimś dwuznacznym tekstem będącym delikatną aluzją, odzwierciedlającą moje marzenie o spotkaniu się, chłopak zbywał mnie tłumacząc, że byłabym BARDZO (powtarzał to słowo ze szczególnym naciskiem) zawiedziona i rozczarowana.
Może nie lubił mnie tak, jak zdawałoby się, że ja lubię jego?

***

Pisałam akurat wiadomość do Psyche, o tym, że mimo złego samopoczucia, poszłam do szkoły, gdy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Na jego dźwięk wszyscy poderwali się z krzeseł i pobiegli do szatni. No cóż, grzechem byłoby bezproduktywne siedzenie w dusznej klasie, skoro czerwcowe słońce wręcz wyganiało z budynków. Szkoda marnować takiego dnia w szkole, dłużej niż to potrzebne. No cóż, nie wszystkim było dane, by już rozpocząć weekend.
Nauczyciel uśmiechnął się tylko delikatnie pod wąsem i ruszył za wybiegającymi uczniami. Ja zostałam sama w pustej klasie, ponieważ dzisiaj wypadał mój dyżur posprzątania klasy po lekcjach. Akurat dzisiaj, kiedy prawdopodobnie powoli rozkładała mnie grypa.
Z wielkim wysiłkiem  (i kilkoma przerwami na ochłonięcie po nawracających zawrotach głowy) pozamiatałam podłogę i otworzyłam okna. Gdy już miałam wychodzić, rzuciłam okiem na salę, by sprawdzić czy nie trzeba wykonać jakiś ostatecznych poprawek. Nagle moją uwagę przykuł telefon leżący na blacie ostatniej ławki. Widocznie, nie zauważyłam go, gdy sprzątałam, za bardzo skupiona by jakimś cudem utrzymać się w pionowej pozycji.

Zastanowiłam się przez moment, do kogo mógł należeć, ale nie potrafiłam przypomnieć sobie kto tam w ogóle siedzi. Podumałam chwilę myśląc co zrobić, ale mój przyćmiony rozwijającą się z radością chorobą mózg myślał na baardzo zwolnionych obrotach. Dopiero po chwili wpadłam na jakże genialny plan. Chyba poczułam coś na kształt dumy.
Tak czułam się dumna, bo wpadłam na pomysł, jak dowiedzieć się czyj to telefon.
Brawo, jestem godna, by zmienić nazwisko na Holmes.
Brawo, jestem pod wrażeniem swojej błyskotliwości; pomyślałam z przekąsem.
Postanowiłam wcielić w życie mój perfekcyjny plan.

Odblokowałam ekran.

I

Prawie wypuściłam komórkę na ziemię.


Wiadomość od Shade.

Wiadomość o d e  m n i e.

Poczułam się dziwnie. Świat zawirował. Zemdlałam.


***

Obudziłam się w łóżku.
Dostrzegłam tylko wszechobecne plamy bieli, gdy otworzyłam delikatnie oczy. Ostre światło jarzeniówek zmusiło mnie jednak, bym znowu je zamknęła. Wnioskując po tym co zobaczyłam, a raczej czego nie zobaczyłam, i po cichutkim pikaniu dochodzącym zza ściany, byłam w szpitalu. Poczułam, że jestem nieco odrętwiała. Czułam się źle, wszystko mnie bolało. Nawet wyrostek robaczkowy, którego od dwóch lat nie posiadam.
Zaraz… Chwila, co ja tu robię?! – pomyślałam zdezorientowana. No cóż, choroba potrafi najwyraźniej bardzo skutecznie zaburzyć procesy szybkiego łączenia faktów.
Starałam się przypomnieć sobie co się stało. Sprzątanie, klasa, telefon, upadek – wyliczałam w myślach. Chciałam przyłożyć rękę do czoła, bo głowa zaczęła mnie nieco mocniej boleć. Nie mogłam tego zrobić.
Poczułam, że ktoś trzyma mnie za dłoń – delikatnie, jakby niepewnie, a zarazem stanowczo. Dwie skrajności, a ja nie potrafiłam ich rozdzielić. Kogoś mi to przypominało. W dodatku, chyba nie chciałam uwalniać ręki z tego uścisku - promieniowało z niego przyjemne ciepło. Dziwne - nie znałam dotyku osoby, która mnie trzymała - duża, ale delikatna dłoń, na pewno nie należała do nikogo z mojej rodziny. Zdziwiona i zaciekawiona otworzyłam pomału oczy.
Mimo wszystko, spodziewałam się zobaczyć mamę, tatę, nawet mojego brata, ale na pewno nie JEGO.

Ciemnowłosy niepozorny chłopak z mojej klasy. Zawsze trzymał się z boku - tak właściwie, to chyba nigdy z nim nie rozmawiałam - nie przypominałam sobie, żebym kiedykolwiek słyszała jego głos. O ile ktokolwiek go słyszał. Zawsze siedział w ostatniej ławce zaczytany w książkach i powieściach. Był niezauważalny przez wszystkich, w tym mnie. Jak on się nazywał?
A, tak. Rafał - nagle dostałam olśnienia. Wspominałam już może, że chorzy ludzie wolniej myślą?
 Rafał, a może raczej: Psyche, spał właśnie na krześle przy moim łóżku, opierając głowę przy mojej dłoni, którą trzymał. Zauważyłam, że ma na sobie mundurek naszej szkoły - czyli to on musiał znaleźć mnie nieprzytomną w klasie. Chyba mój przytępiony mózg zaczynał się rozkręcać - coraz lepiej szło mi łączenie wątków w jedną całość.
Spojrzałam na okno – musiało być już dosyć późno, ponieważ niebo było już czarne, a przy drodze świeciły się latarnie. Mój wzrok znowu powędrował na chłopaka przy moim łóżku. Nie do końca potrafiłam powiedzieć jak się wtedy czułam - zresztą jak zwykle, gdy w grę wchodził ON. Z jednej strony czułam się, jakbym umierała, wszystko mnie bolało (razem z wyrostkiem, z resztą), prawdopodobnie miałam gorączkę, chciało mi się pić, czułam nieprzyjemne dreszcze wywołane tym, że raz było mi ciepło, a raz czułam, że czeka mnie śmierć z wychłodzenia. Natomiast z drugiej strony, czułam, że od wewnątrz wypełnia mnie przyjemne uczucie, że ktoś się mną zaopiekował, że kogoś przejął mój los. Rafał mógł mnie przecież tam zostawić, nikt by nawet nie wiedział, że wrócił po telefon. A nie zrobił tego. Ciekawe dlaczego? Dodatkowo towarzyszyła mi też cała masa innych pozytywnych emocji, które czułam po raz pierwszy, a które rozbrzmiewały kakofonią różnorodności w mojej głowie.

- A więc tak wyglądasz, co Psyche? – mruknęłam cicho schrypniętym głosem i uśmiechnęłam się delikatnie. Czułam, że mam ochotę poszerzyć uśmiech, jednak bolące mięśnie stanowczo zaprotestowały. Właściwie, stwierdziłam, że dokładnie tak powinien wyglądać Psyche. Jak na chorego człowieka przystało, dopiero teraz zdałam sobie z czegoś sprawę.
Jeśli to jest ON, jeśli to MÓJ Psyche, to… pomyślałam i spojrzałam na nasze złączone dłonie. Poczułam falę gorąca na twarzy – czułam jak się czerwienię. Zawstydzona, szybko wysunęłam rękę z uścisku. Zrobiłam to chyba zbyt gwałtownie, ponieważ Rafał się obudził. Z zamkniętymi oczami, podniósł leniwie głowę i kilka razy przeczesał swoje ciemne gęste włosy dłonią, w której jeszcze przed momentem znajdowała się moja. Był przy tym tak uroczy, że musiałam odwrócić wzrok, bo i tak już byłam wystarczająco czerwona, speszona i zawstydzona.

Dopiero teraz otworzył oczy. Najwidoczniej zaspani ludzie mają coś wspólnego z tymi chorymi. Jego oczy miały teraz wielkość pięciozłotówek. Zauważyłam, że również się rumieni.
   - J-j-ja - jąkając się, zaczął zakłopotany. – Przepraszam! J-ja tylko wróciłem p-po telefon, a t-ty leżałaś, w-więc zadzwoniłem p-po karetkę! P-przepraszam! – Prawie wykrzyczał. Zawstydzony zakrył twarz dłońmi. To ciekawe, jak urocza potrafi być osoba, która w wolnych chwilach rozmyśla nad rzeczywistymi wartościami życiowymi seryjnych morderców i psychopatów. Początki skrajności - tylko Psyche potrafił gładko przeskakiwać z jednego w drugi.
   - W porządku, dziękuję ci. – Uspokoiłam się i powiedziałam jak najbardziej mogłam spokojnie. Naprawdę byłam mu wdzięczna i to nie tylko za to, co dla mnie dzisiaj zrobił.
   - N-nie gniewasz s-się? – Zapytał i zdziwiony, powoli odkrył twarz. - W końcu t-trafiłaś przeze mnie d-do szpitala, a przecież i-ich nie lubi...- urwał nagle, gdy zorientował się, że mówi rzeczy, które wiedział o mnie tylko Psyche. Udałam, że nie zauważyłam tej wpadki.
   - Nie, naprawdę dziękuję. – Uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko potrafiłam. Chyba za szczerze, bo Rafał spalił buraka i poderwał się z krzesła.
   - T-t-to j-ja już będę leciał – wydukał stojąc w drzwiach. Już miał uciec, gdy odezwałam się cicho.


   - Zostań, proszę. – Stojący tyłem do mnie chłopak, zastygł w bezruchu. – Psyche, proszę. – szepnęłam i zauważyłam jak Rafał nagle się prostuje. W moim umyśle rozpryskiwały właśnie tysiące fajerwerków, ponieważ już od naszej pierwszej rozmowy, nie mogłam doczekać się naszego spotkania. Nie myślałam logicznie (jak zwykle), a na pewno nie chciałam, by on już sobie poszedł!
Rafał odwrócił się powoli i spojrzał mi prosto w oczy.
   -S-skąd wiesz? – Zapytał z lekką paniką w oczach. Spojrzałam wymownie na swój telefon, leżący na szpitalnej szafce. Wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie. – Shade? – Zszokowany, bardziej stwierdził, niż zapytał i popatrzył na mnie swoimi ogromnymi cudownymi niebieskimi oczami. Przywodziły mi na myśl niebo przed burzą - może brzmi to tanio i kiczowato, ale w tamtej chwili naprawdę tak pomyślałam. No patrzcie, czyli jestem jednak romantyczką, świat się kończy.
Skinęłam delikatnie głową, w odpowiedzi na pytanie Rafała. Przez moment jego twarz ciągle wyrażała ogromny szok, ale po chwili na jego ustach pojawił się tak szczery uśmiech, że sama nie mogłam powstrzymać się od zrobienia tego samego. Rafał błyskawicznie podbiegł do mnie i mocno przytulił. Po chwili, jakby uświadamiając sobie, co zrobił, chciał się ode mnie oderwać, ale ja, płacząc ze szczęścia, odwzajemniłam szybko uścisk.

   - Tak się cieszę! – powiedział przepełnionym radością głosem i bez zająknięcia Rafał. Przytulił się mocniej i delikatnie wplótł swoją dużą ciepłą dłoń w moje rozczochrane kosmyki. – Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo chciałem cię spotkać. Porozmawiać, powygłupiać się. J-jestem taki szczęśliwy, Shade! - wyszeptał, a mimo to jego głos ciągle przesycony był szczęściem.
   - Ja też, Psyche. Bałam się, że nigdy się nie spotkamy. – Oparłam czoło o jego ramię. Zaczęło mi być nagle strasznie gorąco.
   - Bianka, m-masz gorączkę – powiedział nagle stanowczo, wyplątując dłoń z pomiędzy moich włosów i przykładając ją do mojej skroni i czoła.
   - Nic mi nie jest, już mi lepiej. – Poderwałam się i, by mu to udowodnić, planowałam wykonać serię przysiadów.  Mimo, że nie czułam się za dobrze, nie chciałam się poddać. Niestety, jednak musiałam wyczerpać swój limit genialnych pomysłów, bo gdy się tak nagle zerwałam pociemniało mi przed oczyma. Na szczęście Rafał złapał mnie w porę.
   - Naprawdę nic mi już nie jest. - Skrzyżowałam ręce i zrobiłam nadąsaną minę. Musiało to wyglądać naprawdę komicznie, bo Rafał zaczął się słodko śmiać.
   - Oj, Bianka, Bianka. – Pokręcił rozbawiony głową i przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc mi przy tym głęboko w oczy.  – Dlaczego ludzie kłamią?


Koniec, mam nadzieję, że oczy nie krwawiły wam zbytnio, a mózg nie wypłynął uszami.
Tak mimochodem, jakby ktoś potrzebował - opaska uciskowa potrafi skutecznie zatrzymać krwawienie. No, działa na nogach i rękach #potwierdzoneinfo, ale niestety nie wiem czy jest równie skuteczna jeśli krwawią nam gałki oczne.


O jeny, dlaczego potrafię rozpisać się nawet przy napisie "Koniec"? XDD
Tak jak wspominałam na początku, macie skriny rozmów, które były pierwotną i realistyczną wersją historii Bianki i Rafała.
Za to właśnie kocham anonimowe czaty.


sobota, 10 stycznia 2015

Serial, po obejrzeniu którego zmieniłam życiowy cel, i którym zaserwowałam sobie fikcyjną depresję - czyli biorę pod lupę najsłynniejszego i jedynego detektywa-konsultanta~

1 komentarz:
Witam~!
Pewnie po takim rozpoczęciu, myślicie, że jestem szczęśliwa i wszystko u mnie w porządku.
Ka-boom, zaskoczę was.
Wcale tak nie jest.

Jestem w totalnej depresji, rozsypce emocjonalnej i w kilku innych depresjonistyczno-dobijających słowach.
Już mówię, co doprowadziło do tego stanu rzeczy.

Serial, po obejrzeniu którego zmieniłam życiowy cel, i którym zaserwowałam sobie fikcyjną depresję 

- czyli biorę pod lupę najsłynniejszego i jedynego detektywa-konsultanta~ 


UWAGA, MOŻE ZAWIERAĆ DELIKATNE I MALUSIEŃKIE SPOILERY


Ostatnimi czasy miałam straszny nawał pracy i nauki - wiadomo: koniec semestru, koniec roku, wystawianie ocen, nadrabianie przedświątecznych zaległości i inne tym podobne. Postanowiłam więc zabrać się za jakiś serial. Tak się złożyło, że na oazowej wigilii Ania - najpozytywniejsza osoba jaką znam - poleciła mi Sherlocka.
Stwierdziłam, no dobra co mi tam.
Czytałam w końcu kiedyś książkę Doyle'a i była naprawdę świetna. Już jako dwunastoletnia dziewczynka zakochałam się w tajemniczo-inteligentnym mężczyźnie w dziwnej czapce, ukradkiem popalającego fajkę.
Zakochana i przyzwyczajona do "doylowskiego" Holmsa, na początku, nie ukrywam, byłam nastawiona naprawdę co najmniej sceptycznie do wersji współczesnej mojego ulubionego detektywa. Szczerze, to pewnie gdyby nie żarliwe zapewnienia Ani, że serial jest fajny ("super, mega, łał, wszystko tam jest porządnie zrobione; serial jest po prostu smaczny"), nigdy bym się za niego nie wzięła.
Znalazłam więc sobie pierwszy odcinek.
Pierwszym co rzuciło mi się szczególnie w oczy, to długość odcinka - około 90 minut, czyli tyle ile przeciętny film, a nie jeden odcinek.   Strasznie się ucieszyłam, bo im więcej sherlockowych spraw, tym lepiej.Na początku uważałam, to za wadę, bo jeśli odcinek byłby nudny, musiała bym się z nim katować półtorej godziny, z racji tego, że nie lubię zostawiać rozpoczętych i nie obejrzanych filmów.
Z mieszanymi uczuciami i nie do końca pozytywnym nastawieniem, kliknęłam "play".
I to był mój błąd moja najlepsza decyzja.
Zniknęłam z życia na dwa dni, bo tyle zajęło mi obejrzenie wszystkich obecnie dostępnych sezonów. Przez ten czas, ciągle i nieprzerwanie śledziłam losy doradczego detektywa i jego ukochanego jego zwierzątka jego przyjaciela.

Już od pierwszych minut "A Study in Pink" (S01E01), zostałam wciągnięta w wir wartkiej i ciekawej akcji, która utrzymała się na najwyższym poziomie, aż do finalnego odcinka 3 sezonu. Żaden z wątków nie był za mało, czy za bardzo roztrząsany - każdemu zostało poświęcone tyle uwagi, na ile zasługiwał. Gładkie przejścia między scenami i poszczególnymi akcjami zdecydowanie przyczyniły się do komfortu oglądania. Ja osobiście nigdy nie odniosłam wrażenia, że jakaś scena została tam wciśnięta na siłę, lub znalazła się tam przez przypadek (czego z resztą często doświadczałam podczas oglądania Gry o tron). Od razu widać, że wszystko jest tam przemyślane co najmniej z trzydzieści siedem razy.
Aczykolwiek moim skromnym zdaniem, wątki miłosne są tam totalnie zbędne.
No chyba, że scenarzyści posłuchaliby próśb fandomu -i moich z resztą też- i Johnlock miałby swoje odzwierciedlenie w serialu. Jak na razie dzikie fanki męskiej miłości -w tym ja- muszą zadowolić się dwuznacznymi podtekstami, które, gdy się człowiek skupi, można znaleźć w każdym epizodzie.

/SPOILER/ ?
Tak na marginesie - zauważyliście, że ZAWSZE gdy ktoś spekuluje o rzekomym związku dwóch przyjaciół z Bakery Street, Sherlock NIGDY nie zaprzecza? .-.
Ponadto, kiedy Irene stanęła rozebrana przed Johnem, ten kazał jej się natychmiast ubrać, a kiedy to Sherlock świecił gołym tyłkiem, John nic nie mówił, tylko przyglądał się mu z ciekawością.
Tak tylko mówię XD
/SPOILER/END/
- image #1982112 by Maria_D on Favim.com

Tym, co definitywnie ujęło mnie w tej BBC'owej produkcji, jest sposób obrazowania toku myślenia świra Sherlocka. To chyba pierwszy raz, gdy spotykam się z czymś takim. Niezaprzeczalnie pozytywnie wpływa to na lepszy odbiór i zrozumienie zawiłości fabuły, a także zdecydowanie ułatwia - przynajmniej w moim przypadku - utożsamienie się z bohaterami i ich historią. To takie fajne, poczuć się choć przez chwilę jak Holmes~! c:




oh my lol - image #1973445 by patrisha on Favim.com
Holy shit ;_; | via Facebook
Dobra, cofam to.
Jednak nic nie oddaje w 100% tego co dzieje
 się w umyśle Holmes'a XDD





































Cała akcja serialu toczy się - podobnie jak w pierwowzorze - w malowniczym Londynie, który już sam w sobie tworzy otoczkę tajemniczości. Taki urok tego miasta.
 Bardzo podoba mi się to, że mimo wszystkich zwrotów akcji i nieprzewidywalnych wydarzeń, bohaterowie nie tracą na swojej angielskości. Oczywiście, nie mam na myśli tego, że każdy z Anglików ma w lodówce obok sera i pomidorów ludzką wątrobę w słoiku i martwą sowę na łóżku w swojej sypialni, co zmusza go do spania na kanapie w salonie.
Mam na myśli to, że bohaterom nieodzownie towarzyszą maniery, kultura i przede wszystkim herbata (Odwiedza cię twój znienawidzony brat? Herbata! Postrzelono cię? Herbata! Twój największy wróg wpada w odwiedziny? Napijmy się herbaty!).
Sherlock, psychopath and tea
It's never just tea
Warto wspomnieć, że muzyka w Sherlock'u jest świetnie dopasowana i klimatyczna. No, to raczej oczywiste, skoro komponował ją ten sam pan, który ułatwił nam przeżywanie takich filmów jak James Bond, Stargate, Opowieści z Narnii, Godzilla czy Dzień Niepodległości. To David Arnold, jakby ktoś zechciał wiedzieć c:




Cały czas skupiam się ogólnie na serialu, może czas napomknąć coś o bohaterach.
Tytułowy Sherlock urzekł mnie od razu. Ze swoim pokręconym i wyjątkowo specyficznym charakterem i sposobem bycia, nie sposób go nie lubić. Aktor, wcielający się w młodszego Holmes'a, Benedict Cumberbatch świetnie odgrywa swoją rolę. Jego mimika, ruchy, ton głosu - wszystko to wzięte razem sprawia, że czasami mam wrażenie, że to prawdziwy Sherlock, a nie aktor. Być może, niektórzy z was pokręcili tylko nosem, słysząc niski, głęboki głos Benedicta ("to ma być niby głos Sherlocka?!"). Pewnie potrzebowaliście czasu, by przywyknąć. Ja natomiast nie wyobrażam sobie, by jedyny detektyw-konsultant miał mówić innym głosem.
Postać świetnie wykreowana, zarówno przez aktora jak i scenarzystów.
Podobnie z resztą jest z Watsonem. W moim umyśle, od razu wpasował się w rolę niańki dla Sherlocka asystenta Sherlocka. Osoba Johna - zarówno charakterem jak i sposobem bycia - według mnie nie odbiega znacząco od wersji pana Arthura Doyle'a. W serialu, Watson również jest wiernym towarzyszem, troskliwym współlokatorem oraz lojalnym przyjacielem Sherlocka.
Jednak, jak na nowoczesną wersję przystało, BBCowy Jonh nie pisze pamiętnika, a blog, na którym skrupulatnie opisuje jak wspaniały jest Sherlock swoje przygody, których doświadczył u boku szalonego detektywa. Watson, wraz ze swoim "misiowatym" wyglądem i ciepłokluchowym sposobem bycia, jest dla geniusza - jak Sherlock nie omieszkał trafnie zauważyć - idealnym tłem, na którym detektyw wydaje się być wyższy i o ile to w ogóle możliwe o wiele bardziej inteligentniejszym. Martin Freeman, który urzekł mnie swoją grą już wieki temu, pokazuje, że nie traci formy i świetnie odegra każdą powierzoną mu rolę.

I teraz pewnie zastanawiacie się co może być powodem mojej depresji. Przecież obejrzałaś świetny serial!, możecie powiedzieć.
No właśnie, tutaj tkwi problem.
Z racji tego, że obaj główni bohaterowie zostali zaangażowani w Hobbita (Bilbo Baggins i Smaug) prace nad kolejnym sezonem zostały opóźnione, przez co czwartego sezonu można spodziewać się nie na wiosnę 2015 roku (jak to było na początku zaplanowane), a dopiero w 2016.
Dlaczego niektórzy czekają na 10 sezon, a niektórzy na 10 odcinek~!?
Tu tkwi sedno mojej depresji.
NIBY JAK MAM WYTRZYMAĆ CAŁY ROK BEZ MOJEGO CUDOWNEGO DUETU?  ;-;


No i jeszcze jeden dylemat, który jest prawdziwą kroplą przelewającą czarę goryczy.
Mianowicie, nie wiem teraz, którego z Sherlocków bardziej kocham - czy tego książkowego, czy tego serialowego.
Stamph.

czwartek, 8 stycznia 2015

Dlaczego moja doba nie może mieć 26 godzin~? - czyli jeszcze cieplutka garść moich inspiracji ~

Brak komentarzy:
Witam milusio~!
Czy to tylko tak u mnie jest, że im więcej czasu mam, tym mam go mniej? 
Wiem, wiem, brzmi może trochę paradoksalnie, ale tak wygląda moja rzeczywistość. Przez całą świąteczną przerwę wstawiłam ledwo jeden post, kiedy mam teoretycznie więcej czasu i okazji do częstszego odwiedzania własnego bloga. No cóż, jak widać, czas jest pojęciem względnym.

Cały dzisiejszy dzień myślałam, co mogę wstawić w najnowszej notce. Na początku planowałam opisać jak minęły mi święta i Sylwester, ale doszłam do wniosku, że raczej nie były one aż takie unikalne i niezwykłe, by były godne jakiejś większej uwagi. Wiadomo - było super i świetnie się bawiłam, ale raczej robiłam to  w typowy sposób c: 
Postanowiłam, że pierwsza notka w nowym roku będzie zwierała kilka zdjęć, które mnie po prostu w jakiś sposób urzekły, i które bez wahania trafiły do mojego folderu "Inspiracje". c: