wtorek, 9 grudnia 2014

Nie lubię zimna, bo zamarzają mi synapsy - czyli odtwórcza kapeczka mojej playlisty~

Witam uprzejmie~!
Te grudniowe dni naprawdę zaczynają pomalutku mnie irytować. Jak ktoś powie, że lubi zimę to chwycę jakąś sopelkę i wbije mu ją w oko c: Wychodzę do szkoły - ciemno, wracam - ciemno. W dodatku to wszechobecne zimno. Na zewnątrz - bo taka urokliwa pora roku nastała; w szkole - bo szkoda im pieniędzy, żeby napalić; w domu - bo zawsze w moim pokoju tak jest. I wieczna "gęsia skórka" na ciele.
Urgh.

Ale czasami sama chcę ją wywołać. Jak? Najprościej muzyką~!
Jest kilka utworów, których słucham z zapartym tchem i przyspieszonym pulsem.


Just świetna.
Nie wiem dlaczego, ale działa na mnie pobudzająco, więc jeśli przysypiam jadąc w autobusie o siódmej rano, od razu szukam tej piosenki na playliście.
Luźno interpretując tekst, zauważyłam, że przyrównano w niej miłość do obłędu. Cóż, po części się zgadzam.
Próbowałem zaprzeczać, że oni są prawdziwi 
Lecz czuje ich drących wewnątrz mnie (...)
Całuj mnie tak jakbyś mnie kochała 
i udawaj że wierzę 
Że śpię sam w nocy
Wstawiłam razem z teledyskiem. I tu kolejna niewiadoma związana z tym utworem - nie mam pojęcia, dlaczego, ale teledysk strasznie mi się podoba (a może to sprawka prześlicznego frontmana? c; ).
I moja ulubiona scena z teledysku w postaci gifa
~

Kolejny numer jeden na mojej plejliście.
I kolejny teledysk, który bardzo lubię. Tym razem wiem dlaczego - ze względu na obecność zombiaczków. c:
Co się samego tekstu tyczy:

Jeśli byłabyś trupem, ja mógłbym być mordercą
Jeśli ja byłbym diabłem, ty byłabyś grzesznikiem
Ty byłabyś narkotykiem, a ja dilerem
Wszystko co mówisz jest muzyką dla moich uszu

Przecież to jest cudowne~!


Piosenka, która urzekła mnie zarówno pod względem muzyki, jak i tekstu. Po raz pierwszy usłyszałam ją oglądając fanowskie filmiki z Shizayą (moje OTP, of horse). Świetna.
Jestem ponad sobą będąc pod tobą
Wyzwalam się, przedzieram się
Przezwyciężyłem wszystko pod czym byłem
W końcu mogę stanąć
W końcu mogę odetchnąć

Być może po odsłuchaniu poprzednich utworów, nikt nie spodziewał się spokojnego "Melted" na mojej liście. Cóż, kwestia tego czy obecność tego kawałka zaskoczeniem była czy też nie, nie jest teraz najważniejsza. Warto pamiętać, że mimo wszystko nie znalazł się on tu przez przypadek. Zwróćcie szczególną uwagę na teledysk, który jest po prostu historią. Historią bezdomnego chłopaka, który wielokrotnie spotyka się z ludzką nienawiścią i obojętnością. Paradoksalnie, dopiero człowiek, po którym nie spodziewał się pomocy, mu jej udzielił. Wzruszające.
Warto poczytać tłumaczenie na polski.



W internetach wpadłam na nią zupełnie przez przypadek. I to był cudowny przypadek, bo po obejrzeniu teledysku pierwszy raz, płakałam. Po prostu - łzy płynęły mi strumieniami, a serce ścisnęła śmieszna obręcz. Nie potrafię tego uzasadnić. Niektóre piosenki mają po prostu swoją aurę.
Nicl Vujicic - chyba znany przez wszystkich (kto nie widział słynnego i dającego do myślenia "Cyrku Motyli"?) mężczyzna z Australii cierpiący na rzadką chorobę. Wspaniały człowiek, na którego należy popatrzeć w chwilach zwątpienia. 


Że żyję, nie chcę umierać
nie chcę zmarnować kolejnego dnia ani kolejnej nocy
wiem że jest coś więcej
niż jedynie to dla czego tu żyjemy
widzę to w tych gwiazdach
czuję to na tych wybrzeżach
wiem że jest coś
doświadczam że jest coś więcej


Mój najukochańszy zespół. 
Najpozytywniejsza piosenka o Śmierci, jaką znam. Ale spokojnie - nie uwłacza Śmierci w żaden sposób, nie wyśmiewa jej. Raczej przypomina nam, że Śmierć jest czymś nieuniknionym, a o tym bardzo często zapomina się w dzisiejszych czasach, kiedy wszyscy chcą być piękni i wiecznie młodzi. Niby tekst prosty, ale daje do myślenia. Ludzie żyją tak jakby nigdy nie mieli umrzeć, tymczasem piosenka wyraźnie mówi, że śmierć:


Czasem przychodzi w niedziele
Czasem przemyca się w zbrodniach
Mieszka czasem w samobójstwie
I normalnym dniu tygodnia



Kolejna piosenka-zagadka. Dlaczego pojawiła się w moich ulubionych? Nie mam pojęcia, prawdopodobnie za całokształt, który według mnie jest prawdziwym majstersztykiem.


Jesteś w miejscu strachu
Usta istnieją tu, by gryźć
Sprawmy, by ten moment był wartościowy


Wahałam się między "Super Psycho Love", a "Flesh". Ostatecznie wstawiam tę pierwszą, bo "Flesh" ma nieco skomplikowany tekst. A raczej przesadnie nacechowany, niestety nie wiem czy w dobrym, czy w złym kierunku. Ale zostawię "Flesh" w spokoju.
Simon Curtis to jeden z moich ulubionych wykonawców. Nie trzeba jakiejś szczególnej wiedzy, by zorientować się, że z dwojga przyjemności Simon woli mężczyzn c; Bardzo łatwo daje się to odczuć w jego piosenkach, co daje im pewien rodzaj, już wcześniej wspominanej, tajemniczej aury, która powoduje, że piosenka przyciąga, magnetyzuje. 
Miłość ma wiele rodzai, od tego czystego i niewinnego uczucia, przez paradoksalną nienawiść ("I hate U"), po chorą fascynację doprowadzającą do obłędu. W przypadku "Super Psycho Love", mamy do czynienia z miłością doprowadzającą do szaleństwa - w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Coś ostatnio doprowadza mnie do szaleństwa
Musi mieć to związek z tym, co mi robisz
Walczę, aby zwrócić twą uwagę
Telefon do ciebie przynosi obawę (...)
Więc dlaczego czuję się niechciany?


Powiedz, że pragniesz mnie każdego dnia

Że pragniesz mnie na każdy sposób
Że mnie potrzebujesz
Sprawiasz, że cały drżę super psychiczną miłością
Wyceluj, pociągnij za spust
Poczuj wzrastający ból
Oszalej od tego gorzkiego uczucia
Drżę super psychiczną miłością

Naprawdę polecam poczytanie tekstów piosenek Simona. Potrafią zmienić światopogląd.


Kolejny z ulubionych zespołów. Ich piosenek potrafię słuchać w nieskończoność i nigdy mi się nie znudzą. Nie mogą się znudzić - są na tyle ponadczasowe i zróżnicowane, że to jest niemożliwe, by kogoś znużyły. "Nuta o ptakach" to tak nafaszerowany pięknymi słowami i cudowną muzyką utwór, że przeżywam muzyczne uniesienie słuchając go.
Świrem jak igłą zakłutą
Wdziobać się w obłok puszyście
O cienka wysoka nuto
Chwiejąca się w ametyście



Tutaj kończy się moja najulubieńsza dziewiątka.
A raczej skończyły się piosenki, o których jestem w stanie coś napisać, bo oczywiście podoba mi się znacznie więcej utworów.
Nie wiem, czy ktoś zauważył, ale tylko pod trzema kawałkami napisałam, że wykonują je moi ulubieni wykonawcy. Bardzo rzadko zdarza się, żebym słuchała całej twórczości jakiegoś artysty czy zespołu. Często podoba mi się tylko jedna czy dwie piosenki. 
Akurat, Koniec Świata i Simon Curtis to jedni z niewielu wykonawców, których wszystkie utwory są w moim mniemaniu świetne, dlatego określam ich mianem "ulubionych". Three Days Grace, Skillet, HappySad, Strachy na lachy i Farben Lehre również zaliczają się do tego grona.
A i jeszcze jedno w ramach wyjaśnienia - słucham muzyki i twórczości. Więc za oczywiste uważam, że nie orientuję się jak wyglądają np. członkowie Końca Świata, czy ile ich jest.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz